Dwa środowiska
Wjechaliśmy na punkt widokowy nad Pustynią, a oczom naszym ukazał się pejzaż, który mogę jedynie porównać do Mos Eisley na fikcyjnej planecie Tatooine ze świata Gwiezdnych Wojen. Na horyzoncie majaczył, niczym fatamorgana, Górnośląski Okręg Przemysłowy, a przed nim, na pierwszym planie, rozległe piaszczyste wydmy. Jeśli to za mało, aby porównać to miejsce do Tatooine, to być może przekona was istnienie mrówkolwów, których larwy tworzą lejkowate dołki, do których wpadają ich ofiary. Na szczęście mrówki, nie ludzie. To właśnie tutaj swój drugi dom znalazło Porsche Cayenne…
W sercu Europy, pośród soczystej zieleni lasów i wapiennych ostańców Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, rozpościera się krajobraz tak obcy, że zdaje się być anomalią, kaprysem natury. Pustynia Błędowska. W upalny dzień drgające nad horyzontem powietrze potrafi zrodzić fatamorganę, a wiatr, hulając po otwartej przestrzeni, wzbija tumany piasku. Ale ten niezwykły, zapierający dech w piersiach fenomen nie jest dziełem procesów klimatycznych trwających eony. To niezamierzony pomnik ludzkiej działalności – historia o chciwości, potędze, wojnie i wreszcie… o próbie ocalenia dziedzictwa zrodzonego z katastrofy.
Jej geneza sięga XIII w., gdy ziemia olkuska stała się europejskim eldorado. Odkrycie bogatych złóż srebra i ołowiu zapoczątkowało tu rewolucję przemysłową na średniowieczną skalę. Rozwijające się z niebywałą dynamiką kopalnie i huty potrzebowały drewna – do stemplowania chodników, budowy szybów i, przede wszystkim, jako paliwa do wytopu cennego kruszcu.

Flotylla Cayenne:
Gotowe, by podbijać Pustynię Błędowską.Rozpoczęła się bezprecedensowa wycinka lasów porastających ten region. Drzewo po drzewie, puszcza ustępowała miejsca nagiej ziemi. To był jednak dopiero pierwszy akt dramatu. Drugim, równie niszczycielskim, było odwadnianie kopalń. Aby górnicy mogli sięgać głębiej po cenną rudę, trzeba było obniżyć poziom wód gruntowych. Skutkiem tego było wysuszenie olbrzymich połaci terenu. Erozja dokończyła dzieła zniszczenia, roznosząc lotne piaski i formując pierwsze wydmy. Tak, z dymu hutniczych pieców i zgliszcz prastarej puszczy, narodziła się Pustynia Błędowska. W okresie największej świetności, jej piaszczysty bezkres zajmował obszar nawet 150 km², rozciągając się od Błędowa na zachodzie po gminę Klucze na wschodzie.
Paradoksalnie, to XX wiek i jego wojenna pożoga stały się „złotym wiekiem” tego osobliwego krajobrazu. W okresie międzywojennym i podczas II wojny światowej tutejsze warunki zostały docenione przez wojskowych. Teren stał się idealnym poligonem. To tutaj, na polskim piasku, żołnierze niemieckiego Afrika Korps pod dowództwem Erwina Rommla testowali sprzęt i aklimatyzowali się przed wyruszeniem na prawdziwe pustynie Afryki. Po wojnie poligon służył słynnym spadochroniarzom z Czerwonych Beretów. Krajobraz był wówczas iście saharyjski – rozległe, piaszczyste połacie, sporadycznie tylko porośnięte kępami traw, nawiedzane przez burze piaskowe, które potrafiły zasypać okoliczne drogi i domostwa.

W uchu słyszałem:
Więcej gazu, dawaj, dawaj, jedziesz!Jednak po zakończeniu użytkowania militarnego stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Natura, raz brutalnie wyparta, zaczęła powoli, lecz nieubłaganie upominać się o swoje. Nasiona brzóz, sosen i wierzby kaspijskiej znalazły na piaskach podatny grunt. Proces zarastania postępował w zastraszającym tempie. Polska Sahara zaczęła znikać pod zielonym kożuchem. Krajobraz, który przez wieki był symbolem degradacji środowiska, nagle stał się wyjątkowym w skali Europy ekosystemem i dziedzictwem kulturowym, któremu groziła zagłada.
W obliczu utraty tego fenomenu człowiek postanowił interweniować po raz drugi – tym razem nie z chciwości, lecz z troski. Na początku XXI w. rozpoczęto działania ochronne w ramach europejskiego programu Life+.
Z pustyni zaczęto usuwać tysiące ton biomasy – wycinano drzewa i krzewy, by ponownie odsłonić piaszczyste podłoże. Choć działania te z pozoru mogą wydawać się kolejną ingerencją w naturę, mają na celu ocalenie niezwykłego siedliska i jego specyficznej, piaskolubnej flory i fauny.
Porsche Cayenne
Ale ta opowieść ma jeszcze jednego bohatera, owoc ludzkiej zuchwałości i dążenia wbrew temu, co wydaje się naturalne. Pod koniec XX wieku zrodziła się bowiem idea tak śmiała, że graniczyła z herezją. Porsche, kustosz czystości sportowego ducha, strażnik dziedzictwa legendarnego modelu 911, postanowiło stworzyć… SUV-a. Dla purystów i wiernych fanów marki z Zuffenhausen było to niemal świętokradztwo.

Safari pod Olkuszem:
Wyprawa Cayenne po piaskach.W latach 90. Porsche, mimo statusu ikony, balansowało na krawędzi finansowej przepaści. Wprowadzenie mniejszego Boxstera poprawiło sytuację, ale było jasne, że firma potrzebuje trzeciego, solidnego filaru, by zapewnić sobie stabilną przyszłość. Analizy rynku, zwłaszcza amerykańskiego, nie pozostawiały złudzeń – światem zaczęły rządzić wszechstronne pojazdy sportowo-użytkowe. Zapadła więc decyzja: Porsche miało zbudować własnego SUV-a, ale musiał on być pod każdym względem Porsche – najszybszym, najlepiej prowadzącym się i najbardziej sportowym w swojej klasie.
Gdy we wrześniu 2002 r. w Paryżu świat po raz pierwszy ujrzał Porsche Cayenne, zdania były skrajnie podzielone. Krytycy wytykali mu masywną sylwetkę, wysokie nadwozie i stylistykę, która zdawała się zaprzeczać całej filozofii marki. Szeptano o zdradzie.
Rynek jednak zaryczał gromko, uciszając wszystkich sceptyków. Klienci nagle otrzymali pojazd, który łączył ogień z wodą. Był to samochód zdolny zawieźć dzieci do szkoły, pojechać na zakupy i komfortowo pokonać setki kilometrów autostradą, by po chwili, na torze wyścigowym lub krętej górskiej drodze, zawstydzić niejeden rasowy samochód sportowy. Cayenne nie było po prostu luksusowym autem terenowym – było supersamochodem w przebraniu.
Sukces przerósł najśmielsze oczekiwania. Cayenne nie tylko stało się bestsellerem, ale dosłownie uratowało firmę, generując zyski, które pozwoliły na dalszy, nieskrępowany rozwój modelu 911 i inwestycje w nowe technologie. Ocaliło legendę, by ta mogła trwać, i otworzył drzwi do świata Porsche dla zupełnie nowej generacji klientów. To motoryzacyjny odpowiednik Pustyni Błędowskiej – fenomen, który powstał wbrew naturze (marki), by z czasem stać się nieodłącznym i kluczowym elementem jej krajobrazu.

Jak okiem sięgnąć:
Suchego przestwór oceanu.
Beduińska wioska:
Saharyjski klimat panował również w bazie.„Strach się bać, co ta bestia mogłaby zrobić, gdyby jej założyć gumy All-Terain…”
Wpływamy na suchego przestwór oceanu
Choć ciągle postrzegamy Porsche Cayenne jako pojazd, który jest przede wszystkim stworzony na utwardzone drogi, to inicjatywa „Cayenne into the Desert”, zorganizowana przez Porsche Polska, całkowicie obaliła moje uprzedzenia.
Wydarzenie podzielono na trzy rozdziały. Pierwszy z nich umożliwił doświadczenia najprzeróżniejszych konfiguracji silnikowych i wyposażeniowych Cayenne – podstawowej, GTS czy Turbo S – na pętli okalającej Pustynię Błędowską, z postojami na zapierających dech w piersiach punktach widokowych czy u podnóża lokalnych zamków, do których droga prowadziła czasem przez bród.
Dwa pozostałe rozdziały były jeszcze bardziej fascynujące. Wyprawa grupą kilku Cayenne, gęsiego, po sypkich piaskach Pustyni Błędowskiej, z rosnącym poziomem trudności, z możliwością zakopania się po osie, zademonstrowała mi to, na co nie byłem psychicznie przygotowany – to auto naprawdę potrafi znacznie więcej, niż dawałem mu wiary. Grupę prowadził oczywiście doświadczony instruktor, który jednocześnie szkolił nas w bardzo szerokim zakresie. Miałem okazję nie tylko poznać strukturę różnych piasków, zmieniających się zależnie od pory dnia, wilgotności powietrza, kaprysów pogodowych i innych aspektów natury, ale dowiedziałem się też, jak przygotować samochód oraz jego opony, jak optymalnie pokonywać różne rodzaje wydm, jak wydostać się z kolein z sypkiego piasku i nawet jak, po całym dniu absurdalnych przygód na tym wyjątkowym na skalę Europy terenie, prawidłowo go oczyścić przed udaniem się na myjnię, gdzie woda w połączeniu z piaskiem może pozatykać istotne otwory odprowadzające wodę z karoserii Cayenne.

Porsche Cayenne:
Dzielne w terenie, szybkie na torze, wygodne na co dzień.Na deser przygotowano prawdziwą wisienkę na torcie tego przedsięwzięcia – rajd Cayenne po pustyni, z instruktorem siedzącym obok nas na prawym fotelu, instruującym nas już indywidualnie, jak zachowywać się w najprzeróżniejszych sytuacjach na rozległych wydmach Pustyni Błędowskiej. Przygotowano tutaj zróżnicowane trasy, jedne z podłożem bardziej utwardzonym, inne ze skrajnie głębokim, z którego nie wierzyłem, że wybrniemy. Były odcinki wolne i również te zdecydowanie za szybkie, gdzie w uchu słyszałem jedynie „więcej gazu, dawaj, dawaj, jedziesz!”. To było doświadczenie jednocześnie niesamowicie przydatne, bo obycia z takimi warunkami terenowymi nie miałem dotychczas żadnego, a przy okazji uczące wyjątkowej pokory, bo dopiero tutaj zdałem sobie sprawę z tego, ile wiedzy w zakresie takich warunków warto i należy posiadać.
Czuję się w obowiązku nadmienić, że wszystko powyższe odbywało się na drogowych oponach, w które Cayenne jest wyposażana w fabryce, czyli również tych pozwalających na przekraczanie prędkości 300 km/h. Strach się bać, co ta bestia mogłaby zrobić, gdyby jej założyć gumy All-Terain…
Nasze życie to pasmo lekcji i doświadczeń, z których nieustannie wyciągamy wnioski, które przydają się nam na kolejnych etapach istnienia. Obecnie jeszcze nie wiem, gdzie powyższe nauczanie wykorzystam w życiu, ale jestem przekonany, że będę szukał powodów do zastosowania go poza utartymi i utwardzonymi szlakami.