We właściwym stylu

Poznali się 20 lat temu na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Od tego momentu razem żyją, pracują i tworzą. Jednym z ich wspólnych projektów była też renowacja wyjątkowego Porsche 928, które uważają za ikoniczny model. W końcu auta i sztuka mają ze sobą wiele wspólnego.

   

Anna Łoskiewicz i Jacek Kołodziejski – duet, który zna każdy, kto interesuje się polskim designem. Ona jest projektantką i architektką, on fotografem i reżyserem. Oboje kochają projekty totalne, a to powoduje, że jako trzon zespołu odpowiedzialnego za realizację rozdają w nim karty. Wyjątkowo pewnie i ze znakomitymi efektami poruszają się w tematyce łączenia działań komercyjnych ze sztuką. Nawet jeżeli nie są do jakiegoś projektu zatrudnieni razem, to wymiana spostrzeżeń w domowym zaciszu też owocuje jedynymi w swoim rodzaju efektami. Ich dzieła są doceniane na całym świecie, a na swoim koncie mają wyróżnienia, nagrody i setki pochlebnych opinii. Jednak w trakcie rozmowy opowiadają o wszystkim z wielkim spokojem i radością. Wszystko poparte jest niesamowitą wiedzą i pewnością płynącą z sukcesów osiągniętych na obranej wiele lat temu drodze.

Hop, na głęboką wodę

Na nasze spotkanie umówiliśmy się w miejscu nieprzypadkowym. To jeden z największych gabarytowo projektów, jaki ma w portfolio Anna. Budynek HOP na ulicy Chmielnej w Warszawie (znany wcześniej jako biurowiec Aktyn) był jednym z pierwszych tego typu w stolicy. Otwarcie nastąpiło w 1996 roku, a konstrukcja była klasyczną postmodernistyczną bryłą, która z biegiem lat na tle zmieniającego się otoczenia zaczynała coraz bardziej odstawać od standardów. Równo dwa lata temu zyskała za sprawą m.in. Ani nowy wygląd. W ramach projektu realizowanego jeszcze ze wspólniczką nasza bohaterka uznała, że przy kompletnej rewitalizacji należy podkręcić jej postmodernistyczny styl. Dlaczego? Bo po latach redukowania go przy kolejnych remontach, budynek kompletnie stracił swój charakter. Pole do popisu było bardzo duże, bo rewitalizacja oznaczała też nadanie mu bardziej ludzkiego oblicza. Obecnie w architekturze musi być znacznie więcej emocji niż kiedyś, a to łączy się z jednym z ulubionych procesów Anny i Jacka, czyli łączeniem kolorów.

„Zależało nam na podkreśleniu dynamiki brył, z których jest zbudowany”, podkreśla architektka. Jeden blok w skośne pasy, za to na drugiej ścianie koła i malowniczy napis HOP. Cała elewacja parteru też została kompletnie zmieniona. Zyskał na tym dziedziniec, który jest teraz bardziej otwarty dla lokalnej społeczności. Ma stoły, pergole i ławkę z korka. Jest też coś dla użytkowników aut, czyli stylowy garaż. Wjazd do niego ma kontrastową kompozycję. W środku również zyskał graficzne malowania, oparte na różnicach w kolorach, które odróżniają się od biurowej tkanki budynku. Dzięki barwom nawet zimą dodaje on otoczeniu nieco ciepła, a latem za sprawą bujnej zieleni jest niesamowicie przyjemny. „Ten garaż przyciąga fajne samochody, jeden z najemców parkuje w nim swoje 911 z 1990 roku”, dodaje Jacek.

Wchodząc coraz głębiej w detale wykończenia budynku, dowiadujemy się, że inspiracją był styl grupy Memphis, założonej w Mediolanie w 1981 roku przez Ettore Sottsassa i grupę włoskich projektantów. Zrealizowali oni wiele szalonych projektów opartych właśnie na łączeniu kolorów, kształtów i faktur. Reinterpretowali też wiele różnych obiektów, czasem kwestionując nawet ich funkcjonalność. Wszystko na podstawie negacji stwierdzenia „mniej znaczy więcej”, pokazując, że tak naprawdę „mniej znaczy nudniej”. Po tej rozmowie mam wrażenie, że to najlepiej charakteryzuje naszych gości.

Budynek HOP i Porsche 928:

Budynek HOP i Porsche 928:

Pasują do siebie idealnie i łączą pasję Anny i Jacka do designu.

Jak z prospektu

„Człowiek potrzebuje też trochę doznań. Nie zawsze musi być tak, że forma podąża za funkcją”, wtrąca Jacek. Wtedy rozmowa przechodzi na przepiękne złote Porsche 928 pierwszej serii, którym przyjechali na sesję zdjęciową. „Samochód może być emanacją ciebie i nie wszystko musi być superfunkcjonalne”, powiedzieli to niemal równocześnie i widziałem w ich oczach wzajemną aprobatę. Gdy zwróciłem uwagę, że 928 – mimo swojego oryginalnego designu – było tworzone właśnie jako trochę bardziej funkcjonalne niż Porsche 911, Jacek podkreśla słowo „trochę”. To zarazem zabawne i sarkastyczne. „Najbardziej mnie bawi, że z tyłu są miejsca rozmiarem mogące pomieścić jedynie dzieci, a jest tam wielka popielnica jak dla prezesa lub dwóch szczupłych modelek”, śmieje się już zdecydowanie wyraźniej.

Dlaczego właśnie to 928 trafiło w ręce naszych bohaterów? Wszystko ze względu na specyfikację. Ania z Jackiem należą do zdecydowanych miłośników motoryzacji i niemal od początku swojego związku mają w garażu zawsze jakieś auto, które wyraża ich zamiłowanie do designu. Jacek ma jednak słabość do wiecznego przeszukiwania aukcji samochodów. W 2015 roku, oglądając najnowsze ogłoszenia, zauważył Porsche sprowadzone od pierwszego właściciela z Niemiec, ale po poważnej usterce silnika. Było to 928, które od nowości jeździło 9 lat, a następnie zostało wyrejestrowane. Do Cieszyna sprowadził je typowy handlarz aut i oferował stojące w błocie za domem. W sumie ogłoszenie dotyczyło dwóch egzemplarzy jako pakiet do odbudowy jednego sprawnego auta. Ania z Jackiem zakochali się w konfiguracji tego pierwszego, czyli złotym kolorze Casablanca Beige Metallic z brązową Pashą w środku, a do tego z klasycznymi felgami nazywanymi „telefonami”. Jacek wybrał się po auto i początkowo był nieco załamany jego stanem, ale nadzieję na powodzenie projektu dawała cena. Tak 928 trafiło do Warszawy.

Piękno specyfikacji:

Piękno specyfikacji:

Anna i Jacek zdecydowali o zakupie i odbudowie tego 928, bo zakochali się w lakierze Casablanca Beige Metallic i brązowej Pashy.

Proces renowacji trwał 5 lat. Wszystko przez zaawansowanie technologiczne auta, brak kompetentnych mechaników w dziedzinie tego modelu i kłopot z renowacją układu paliwowego opartego na wtrysku K-Jetronic. Od kilku lat auto jest już w pełni sprawne i cieszy całą rodzinę, bo Anna i Jacek jeżdżą nim razem z córką Heleną i synem Hugo. Na razie podróże odbywają się po różnych zakątkach Polski, ale niewykluczone, że niedługo 928 wyruszy w podróż za granicę. Dotychczas pokonało około 5000 kilometrów. Był wyjazd na opisany w tym wydaniu Hel Riders Festival czy zeszłoroczny Ultrace, gdzie ich 928 stanowiło ważny element stoiska Nardone. Były też mniejsze wycieczki np. do najbliższych. „Awaryjność 928 jest na tym samym poziomie co innych aut klasycznych, a usunięcie usterek jest możliwe nawet w trasie”, przekonuje Jacek.

„Kiedyś z córką Heleną jechaliśmy do dziadka i babci. 300 km w jedną stronię. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, a spod maski poszedł biały dym i wyraźnie zapachniało spalenizną. Zadzwoniłem szybko do mechanika, żeby dowiedzieć się, co robić dalej. On jedynie zapytał mnie, czy mam nóż. Przecięliśmy pasek od kompresora i bez klimatyzacji, ale dojechaliśmy do celu”, wspomina Jacek. Można powiedzieć, że proces przywracania pełnej sprawności auta trwa nadal, bo tak jest właśnie z klasykami. Czasem, kompletnie nieoczekiwanie jakiś starszy element podda się próbie czasu i trzeba go wymienić. Pewne jest, że później będzie jednak sprawny przez kolejne lata.

Zgrany duet od 20 lat:

Zgrany duet od 20 lat:

W życiu, w pracy i w podróży.

Rewitalizacja budynków odbywa się bardziej kompleksowo, a ważnym aspektem całego procesu jest też niskoemisyjność budowy. W świecie motoryzacji to standard, że każde nowe auto i proces jego produkcji musi być coraz bardziej ekologiczny. Tym bardziej stawia się na to nacisk w branży budowlanej, bo kilkadziesiąt procent światowej emisji CO₂ to właśnie produkcja betonu i innych materiałów. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że gruntowne odnowienie budynku jest zdecydowanie bardziej eko niż wyburzenie go do ziemi i stawianie ścian od nowa. „To, co robimy, można porównać do tworzenia restomoda. Poprawiasz instalację, unowocześniasz systemy, planujesz lepsze zarządzanie energią, po to, żeby budynek był bardziej oszczędny, łatwiejszy w użytkowaniu, a jego estetyka przyjemniejsza dla oka”, podsumowuje Anna.

Historia zatoczyła koło:

Historia zatoczyła koło:

928 nie stało się bardzo popularne po debiucie i nadal jest niszowym klasykiem, ale Jacek uwielbia to auto.

Dyktatorzy piękna

Tworzenie abstrakcyjnego świata od podstaw to ich ukochane zlecenia. 26 września w Instytucie Fotografii Fort odbędzie się za to wernisaż projektu Jacka „Rzeźby gradientowe”, a aranżację tej wystawy zaprojektowała Anna. Udanych i co najważniejsze zapamiętanych realizacji było wiele, m.in. reklama ze słynnym Iggy Popem. Zapytani o ulubiony wspólny projekt jednomyślnie przywołali kampanię reklamową ponownego otwarcia Muzeum Warszawy. Plakaty z serii „Rzeczy warszawskie” to ich znak rozpoznawczy. „Charakterystyczna dla naszych pracy jest próba narzucenia swojego stylu. Anna wymyśliła pojęcie dyktatury estetycznej, czyli czegoś, co nie podlega gustom, badaniom czy testom. Działając na gruncie reklamy, nie tworzymy więc zwykłych produktowych klipów czy grafik, tylko zawsze mają one wymiar pracy artystycznej. W reklamie świetnie to wygląda i zostaje w pamięci”, podsumowuje Jacek.

Gdy słońce zaczęło zachodzić już za miejski horyzont, złote 928 z minuty na minutę zmieniało swoją barwę. Odjeżdżając z parkingu HOP, było jak dzieło artysty opuszczające abstrakcyjną scenografię. Mam wrażenie, że jego właściciele nie mogli znaleźć auta, które pasowałoby do nich bardziej. Jestem pewny, że to trio jeszcze nie raz przypomni o swoim istnieniu w formie niezapomnianych fotografii czy wideo, a czytelnicy nieraz zobaczą ich razem na imprezach dedykowanych Porsche lub sztuce designu. Oby jak najczęściej.

Piotr Sielicki
Piotr Sielicki