Austriacki maraton 911 RED 58 Special z Warszawy do Zell am See
Pod koniec stycznia tego roku postanowiliśmy zafundować zbudowanemu w hołdzie Sobiesławowi Zasadzie Porsche 911 Dakar RED 58 Special prawdziwie maratońską wyprawę. A skoro nie mieliśmy pod ręką Australii… padło na wycieczkę do Austrii. W sumie na jedno wychodzi, prawda? Kierunek: Zell am See i FAT Ice Race.
W 1968 roku Sobiesław Zasada wraz z pilotem Markiem Wachowskim wygrali australijski odcinek maratońskiego rajdu Londyn–Sydney, pomiędzy Perth a Sydney. Odcinek, który miał 5,6 tys. km. W 2024 roku samochodem dobrze znanym fanom marki Porsche w Polsce – czyli zbudowanym przez program Porsche Sonderwunsch unikatowym 911 Dakar, inspirowanym rajdówką Zasady z tamtych lat – przyjdzie nam pokonać trochę krótszy, ale ciągle imponujący dystans. 1050 km w jedną stronę, czyli w sumie 2100 km w dwa dni. Z małą przerwą pomiędzy, przeznaczoną na oglądanie zmagań kierowców podczas pokazowego wyścigu na lodzie, czyli najciekawszej zimowej imprezy, jaka odbywa się pod auspicjami Porsche: FAT Ice Race.
Niby nic, ale nawet 1050 km przejechane „na raz” może przerażać niektórych kierowców. Szczególnie w samochodzie z klatką, kubełkowymi fotelami i bagażnikiem dachowym, z wbudowaną „elektrownią”, zapasowym kołem, kanistrem i innymi akcesoriami wspomagającymi przetrwanie w terenie. Czy ten cały zestaw będzie niemiłosiernie hałasował? Czy może rozbolą nas plecy, zanim wybuchną nam bębenki? Do tego dodatkowy stres bezpiecznego przejechania całej trasy samochodem, którego wyposażenie dodatkowe, w tym ręcznie malowane numery startowe na drzwiach oraz napis „Poland” na tylnej klapie, a także inne nawiązujące do rajdówki Zasady smaczki, kosztowały prawie tyle samo, co bazowa wersja 911 Dakar. Jedyny taki samochód na świecie. A my ruszamy nim w Alpy. Dobrze, że mamy założone solidne zimówki Pirelli…
Cały ten wstęp można by właściwie pominąć. Poza lekkim szumem (nie podróżowaliśmy szybciej niż 120 km/h) dochodzącym od strony dachu i faktem, że na tym jednym kawałku autostrady A1, który musi zostać przebudowany ze względu na nierówności, towarzyszące nam Porsche Cayenne Coupé, którym podróżowali fotograf wraz z operatorem, okazało się nieznacznie wygodniejsze (dobry Boże, jak ta pneumatyka wspaniale wybiera nierówności), przejechanie tej trasy Dakarem nie było trudniejsze niż każdą inną, zwykłą 911. Pochodzące z GT3 fotele wydają się nawet bardziej komfortowe niż seryjne, i to pomimo braku możliwości regulacji. A gdy wraz z towarzyszącą mi Anną Gańczarek, polską kierowczynią rajdową młodego pokolenia, opanowaliśmy już do perfekcji sztukę przepychania części bagaży i kasków przez klatkę bezpieczeństwa (wzięliśmy je trochę dla żartu), RED 58 okazał się całkiem pojemnym i przyjemnym grand tourerem.
Mrozu zabrakło pewnie także przez gorącą atmosferę wytworzoną przez odwiedzających FAT Ice Race ludzi. W tym roku warunki były wyjątkowo wiosenne.
Ważniejsza niż nasz maraton była jednak impreza, na którą zmierzaliśmy. FAT Ice Race, znany wcześniej jako GP Ice Race, to festiwal organizowany przez Ferdiego Porsche (syn dr. Wolfganga Porsche, prawnuk założyciela marki Ferdynanda Porsche), który skupia entuzjastów różnego typu pojazdów kołowych, nudzących się w martwym sezonie zimowym. Takich, którzy chcieliby się w nim pościgać, dla zabawy, na zamarzniętym lodowym torze i może jeszcze pociągnąć narciarza za samochodem, w dyscyplinie, która z norweska zwie się „Skijöring”.
Ten jednodniowy festiwal inspirowany jest spontanicznie zorganizowanym w 1952 wyścigiem, który odbył się na zamarzniętym jeziorze w Zeller See, by uczcić pierwszą rocznicę śmierci Ferdynanda Porsche, postaci niezwykle ważnej dla miasta. Rodzina Porsche jest bowiem z Zell am See związana osobiście do dzisiaj. Jej członkowie osiedlili się tam nie tylko ze względu na piękne widoki i bliskość przełęczy Grossglockner, ale także na odległość do pierwszej fabryki marki, położonej w Gmünd. Dziś „Zell” nadal stanowi ich drugi dom. Jest też siedzibą Porsche Design, studia projektowego założonego przez F.A. Porsche, człowieka, który narysował pierwsze 911.
Dzisiaj wyścig ten odbywa się nie na jeziorze, które już nie zamarza, a na pobliskim lotnisku. I choć ze względu na pandemię Covid-19 oraz warunki atmosferyczne miał 3 lata przerwy, powrócił pod nową, niedawno kupioną przez Ferdiego Porsche marką, która nieprzypadkowo również związana jest z historią sportu samochodowego i Porsche. FAT nie oznacza wcale „gruby” – to nazwa firmy logistycznej, która sponsorowała dwa C-grupowe Porsche 962, samochody, które zwyciężyły w Le Mans w 1994 roku.
W 2024 C-grupowych samochodów, jak również innych aut, które można było zobaczyć w Le Mans, niestety zabrakło. Przynajmniej w akcji, bo stały na płycie lotniska i w specjalnie do tego przeznaczonych hangarach i kontenerach. Samochody takie jak 917, 10 sztuk bezcennych Porsche 550 RS i 718 RSK, Audi 90 Quattro IMSA GTO czy 935 można było oglądać tylko statycznie. Powód… znów odrobinę za ciepły styczeń (choć następnego dnia ścisnął mróz), który zamienił lodowy tor w błotno-śnieżną chlapę. Bez podniesionego zawieszenia, napędu na cztery koła i terenowych opon ciężko było walczyć o spektakularny przejazd, nie mówiąc już o jakiejkolwiek szybkości. I to pomimo starań organizatorów i przerw w celu ratrakowania trasy za pomocą świeżego śniegu.
„Ten jednodniowy festiwal inspirowany jest spontanicznie zorganizowanym w 1952 wyścigiem, który odbył się na zamarzniętym jeziorze w Zeller See, by uczcić pierwszą rocznicę śmierci Ferdynanda Porsche” podsumowuje autor.
Mrozu zabrakło pewnie także przez gorącą atmosferę wytworzoną przez odwiedzających FAT Ice Race ludzi.
Poza fanami marki w tłumie widoczni byli znani kierowcy wyścigowi, tacy jak Valtteri Bottas, postaci znane ze świata Porsche, Sam Fane, Brock Keen czy Hanna Schoenwald. O odpowiednie show zadbały nie tylko całe tłumy 911, nowych i starych, czy Ice Taxi wożące gości po torze Taycanami, ale także ścigające się po śniegu rajdówki Škody, Audi (marka jest jednym ze sponsorów festiwalu), RUF-y (w tym przepiękny R56.11 zbudowany na bazie Porsche 356, Carrera 2 prowadzony przez córkę założyciela marki Aloisę Ruf), Dakarowe Mini czy cała chmara Meyers Manxów. Markę tych słynnych plażowych buggy z silnikami Porsche reaktywował niedawno miliarder Philip Sarofim. Scena, w której jeden z nich wyprzedził po wewnętrznej mocnego i nowoczesnego Hoonitrona, mającego zdezydowanie za dużo mocy i momentu, jak na panujące w Zell am See warunki, na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Na koniec, tuż przed powrotem do Warszawy, mieliśmy okazję pokazać nasz samochód Ferdiemu Porsche i Aloisie Ruf (marka RUF również jest sponsorem FAT Ice Race i świętuje wszystko, co związane jest z marką Porsche). Obydwoje zwrócili uwagę na nietypowe, żółte ucha holownicze, na ręcznie malowane napisy, nietypowe, krzyżowe przeszycia w tapicerce i inne fantastyczne detale, które sprawiły, że RED 58 Special na parkingu od samego początku przyciągał tłumy. Najbardziej jednak spodobał im się cytat z Sobiesława Zasady – słynne „Życie zaczyna się po dziewięćdziesiątce”. A fakt, że tego dnia Pan Sobiesław obchodził 94. urodziny, nadał dodatkowy, symboliczny wymiar naszej podróży. W drodze powrotnej zaczęliśmy się zastanawiać… a gdyby w przyszłym roku Sobiesław Zasada pojechał w FAT Ice Race, w dniu swoich 95. urodzin, swoim prawdziwym samochodem z maratonu Londyn–Sydney?
Zużycia paliwa/prądu
911 Dakar
-
11,3 l/100 km
-
256 g/km
-
G Class
-
G Class