Gran Turismo

Podróże
Wbrew tytułowi nie będzie to opowieść o kultowej grze samochodowej ani o wygodnym, czteroosobowym coupé, które w ciszy połyka autostradowe kilometry. To będzie historia o człowieku, który autem inspirowanym wyścigową klasą GT4 przemierza tysiące kilometrów po Polsce i Europie.

   

Orfeusz — już samo imię zdradza nam, że spotkaliśmy człowieka nietuzinkowego. Gdy dodamy do tego, że z zawodu jest kapitanem i dowodzi promami towarowymi duńskiej bandery, robi się już bardzo ciekawie. Nasz bohater uwielbia nie tylko trudne warunki Morza Północnego, ale także długie podróże na lądzie. Jeździ, gdzie się da, kiedy się da i jak daleko się da, a robi to już od prawie dwóch dekady w przeróżnych samochodach. Od 2016 r. służy mu do tego Porsche. Można by pomyśleć, że jeżeli na dalekie trasy kupiono auto z Zuffenhausen, byłaby to Panamera lub jakaś mało radykalna wersja 911. Spójrzcie na zdjęcia. Widzicie już, jak bardzo można było się pomylić.

Malownicze widoki:

Malownicze widoki:

Wyruszając w podróż czerwonym Caymanem GT4, Orfeusz i Alyssa właśnie tego oczekiwali.
„Raz narodzona idea kiełkuje w mojej głowie bardzo szybko”. – Orphy

Grand Tour w GT4

Orfeusz zdecydował się na zakup Caymana GT4. W modelu zakochał się podczas salonu samochodowego w Genewie, gdzie miał on swoją oficjalną premierę. – Przymierzyłem się w fotelu, posłuchałem opowieści przedstawiciela marki, zrobiłem kilka fotek i… nie mogłem spać trzy noce – wspomina tamten moment. Po powrocie do kraju szybko udał się do Porsche Centrum i złożył zamówienie na swoje wymarzone auto. Początkowo miało być w kolorze Racing Yellow i z fotelami sportowymi w rozszerzonej wersji regulacji — rozsądnie jak na auto, którym Orfeusz miał w planach jeździć nawet do pracy z Polski do Holandii. Później przyszła jednak chwila na dłuższe przemyślenia i ostateczną specyfikacją okazało się nadwozie w barwie Guards Red, a kluczowym elementem wyposażenia wnętrza kubełkowe fotele niczym w 918 Spyder. Do dzisiaj Orphy nie żałuje swojej decyzji, zarówno pod względem charakteru auta, jak i jego użytkowości.

Przyjaźń między autem z centralnie umieszczonym silnikiem o mocy 385 KM i świeżo upieczonym właścicielem, którego w pierwszych dniach jazdy zdobiły wypieki na twarzy, rozwijała się bardzo rozsądnie. Orphy starannie docierał jednostkę napędową, zapoznając się z możliwościami auta. W końcu uczucie do czerwonego Caymana GT4 mogło w pełni rozkwitnąć, a wskazówka centralnego obrotomierza powędrowała do końca skali. Cayman rozwinął skrzydła i był gotowy na podbój lokalnych i europejskich dróg. Orphy stał się aktywnym członkiem Porsche Club Poland, zaczął brać udział w zlotach i spotkaniach na torze oraz jeździł w dalsze podróże po Europie, chociażby do wspomnianej pracy w Holandii. Warunek był jeden — na drogach nie mogły panować zimowe warunki. Wówczas auto pozostawało w garażu. Orphy odwiedził nim m.in. Budapeszt czy też kultowy tor Nürburgring, ale najważniejsza wyprawa była nadal przed nim.
 

W czasie pandemii COVID-19 nasz bohater wpadł na pomysł, aby Caymanem GT4 zwiedzić Europę. Ponieważ, jak sam mówi, „raz narodzona idea kiełkuje w mojej głowie bardzo szybko”, więc od pomysłu do realizacji nie minęło zbyt wiele czasu. Cayman już na początku ujawnił swoje plusy. Dwa bagażniki pozwoliły nazwać go praktycznym, bo na wielotygodniową podróż pomieścił pakunki nie tylko Orfeusza, ale także jego małżonki Alyssy. Jesienią 2022 r. Porsche wyruszało spod Warszawy w kierunku zachodniej granicy. Pierwszym przystankiem był niemiecki Lipsk. Podróż autostradą nie była może najmilszą częścią całego wyjazdu, ale myśl o tym, co najlepsze, pozwoliła parze cieszyć się drogą. – GT4 jest głośne, nawet przy zamkniętych klapach aktywnego wydechu, jednak rozmowy podniesionym głosem weszły nam już w krew – podsumował ten fragment Orphy.

Kontrasty podróży:

Kontrasty podróży:

Sportowy Cayman GT4 raczej kojarzy się z torem wyścigowym. Orfeusz udowadnia, że spokojnie nadaje się do podziwiania Europy.

Dziennik z podróży

Po dotarciu do Francji para zwiedziła Lyon, a następnie udała się w stronę francuskiej Riwiery, gdzie celem była Marsylia. Orfeusz nie tylko prowadził podczas tej podróży auto, ale również robił zdjęcia i zapamiętywał najważniejsze wydarzenia, aby następnie je spisać. „Pierwszy etap wyprawy przez Lazurowe Wybrzeże to trasa z Marsylii do Cannes. Dopiero teraz GT4 będzie w swoim żywiole: kręte drogi, świetna nawierzchnia, słońce, klify, widoki niczym z reklam Porsche i wilczy apetyt na takie atrakcje. Przy okazji zobaczymy kilka ciekawych miejsc i nacieszymy się przedłużonym latem”, czytamy w jego notatkach z podróży. To był jednak dopiero początek. „Po minięciu miasteczka Cassis zjeżdżamy na malowniczą Corniche des Crêtes, jedną z najwspanialszych dróg regionu. 

Kręte i wąskie serpentyny nadają rytm, a GT4 płynie bez wysiłku, utrzymując tor jazdy niczym na magnetycznej poduszce, niezmiennie wskazując obrany kierunek. Wyczuwam pracę zawieszenia, niestrudzenie niwelującego zmiany obciążenia na zakrętach i przy hamowaniu”, prowadzi nas dalej dziennik. „Tempo jest dość wysokie i tylko sporadyczne westchnienia żony Alyssy przypominają mi, że mam pasażera, dla którego odczucia nie muszą być tak euforyczne. Na szczęście z pomocą przychodzą pejzaże. Szersze pobocza i parkingi przy najbardziej spektakularnych punktach widokowych: Cassis, Cap Canaille, Soubeyrannes czy Belvédère pozwalają na zaparkowanie kilku aut w miejscach, gdzie klify potrafią zauroczyć widokami. Stajemy więc co kilka kilometrów, by nacieszyć zmysły, zrobić kilka zdjęć, złapać oddech i pognać w przyszłość, głodni wrażeń ukrytych za następnym zakrętem”.

Kulminacja emocji:

Kulminacja emocji:

Przejazd pętlą ulicznego toru Formuły 1 w Monako był jednym z głównych punktów wyprawy na Lazurowe Wybrzeże.

Odpoczynek w Wenecji

W tej niedalekiej przyszłości na naszych bohaterów czekało jeszcze kilka emocjonujących momentów. Jednym z nich było dotarcie do Monako. Orphy, jako fan wyścigowej jazdy, zaliczył Caymanem GT4 przejazd po trasie słynnego Grand Prix Formuły 1. Który fan motoryzacji nie chciałby tego zrobić swoim autem? Szczególnie takim z rodziny GT. Po wrażeniach dla kierowcy przyszedł jednak czas na coś dla Alyssy. Dalsza część trasy wiodła do Włoch, a dokładnie Werony oraz jedynej w swoim rodzaju Wenecji. Spacery po przepięknych architektonicznie miastach pozwoliły odetchnąć od jazdy w o dziwo wygodnych, ale mocno wyprofilowanych fotelach kubełkowych, o które Orphy długo walczył, aby znalazły się w jego Caymanie GT4.

„Kręte drogi, świetna nawierzchnia, słońce, klify, widoki niczym z reklam”. – Orphy

Kierując się pomału w kierunku Polski, Orphy z Alyssą musieli pokonać majestatyczne i szykujące się do zimy Alpy. Niezapomniane wrażenia i niezliczona liczba wciśnięć hamulca, pedału gazu i obrotów kierownicą na słynnych alpejskich serpentynach. Po przejeździe przez malownicze przełęcze na podróżników z Polski czekała jeszcze stolica Austrii, czyli Wiedeń. Powrót na miejskie ulice i autostrady nie był może największym marzeniem kierowcy i samochodu, ale mimo to wóz nadal spisywał się tak, jak oczekiwał tego właściciel, czyli bezbłędnie. Na zakończenie podróży, już na terenie Polski, zaplanowali wizytę w Zakopanem. Dźwięki układu wydechowego odbijały się od zboczy Tatr, a małżonkowie jeszcze upajają się przeżytymi chwilami, już planując kolejne podróże. 

Piotr Sielicki
Piotr Sielicki