Polskie drogi do Zuffenhausen
Porsche Museum – Historia marki została napisana w przeróżnych zakątkach globu – od alpejskiego Gmünd, przez amerykańskie tory wyścigowe, aż po bezdroża Argentyny, Kenii i Australii. Jest jednak miejsce, w którym każdy z tych epizodów zostaje zachowany na zawsze. To dział Porsche Archive, w którym swoją prywatną historię pisze też Thomas Wróbel.
Pod adresem Porscheplatz 1, 70435 Stuttgart znajduje się miejsce, które dziennie odwiedzają tysiące osób. Przechodzą obok słynnego już pomnika z trzema generacjami Porsche 911 skierowanymi ku górze. Aby dostać się do nowoczesnego budynku, kupują bilet, wjeżdżają wysokimi ruchomymi schodami i wkraczają na wystawę pokazującą motoryzacyjne i konstrukcyjne dokonania Porsche. Najrzadsze modele, najszybsze konstrukcje i unikatowe prototypy, a do tego tysiące informacji i dodatkowych artefaktów. Porsche Museum to mekka miłośników historii marki ze Stuttgartu-Zuffenhausen. Tematyczne wystawy przypominają o rocznicach najważniejszych modeli, a fabryczna kolekcja samochodów pozwala niemal dotknąć historii z kilku dekad.
Kilometry historii
Jednak nad przeszklonym warsztatem muzeum, który widać na parterze, znajduje się miejsce wyjątkowe. To firmowe archiwum Porsche AG. Nigdzie indziej nie jest się tak blisko istoty marki jak tutaj. Przechowuje się tu ważne materiały z punktu widzenia ekonomicznego, technicznego, społecznego i kulturowego. Ekscytująca historia biura inżynieryjnego Porsche AG oraz działów rozwoju samochodów i sportów motorowych jest zamknięta w oryginalnych dokumentach z ponad 75-letniej historii marki, około 90-letniej historii firmy i życia Ferdynanda Porsche od końca XIX wieku. Archiwa przechowywane są w zamkniętych magazynach z klimatyzacją i są zawsze pod ręką, gdy przychodzi pytanie o konkretną kwestię historyczną. Zespół Porsche Archive obsługuje zapytania od działów wewnątrz firmy, dziennikarzy, naukowców i autorów książek. W archiwach mieszczących się na 1000 m2 znajduje się 5 milionów zdjęć i slajdów, 5000 książek, 2100 godzin filmów, a jakby tego było mało, to jeszcze 7300 plakatów i reklam, 25 000 pucharów, modeli prototypów, kasków wyścigowych i wiele innych pamiątek. Same dokumenty, wśród których znajdują się m.in. zestawienia finansowe, karty produkcyjne poszczególnych samochodów, korespondencja wewnętrzna i zewnętrzna, po rozłożeniu jeden obok drugiego miałyby 3,5 km długości. Najstarszy z nich jest z 1885 r., a te, które od razu przyciągają wzrok, to np. oprawione za szkłem zgłoszenie do wyścigu wypełnione i podpisane przez samego Jamesa Deana, czy pierwszy projekt logotypu Porsche, który znamy do dzisiaj. Do działu spływa około sześciu tysięcy zapytań rocznie. Nad tym stuletnim, bezcennym, nie tylko z perspektywy firmy zbiorem czuwa dziewięć wyjątkowo oddanych swojej pracy osób. Wśród nich jest nasz bohater, Thomas Wróbel – specjalista ds. archiwalnych zbiorów.
„Marzę o własnym 911 »ST«.Niestety nie są łatwo dostępne ani tanie“
Thomas Wróbel
Nasz człowiek
Thomas urodził się w Stuttgarcie, ale w polskiej rodzinie, w której pamięć o ojczystym kraju stale się pielęgnuje. Szacunek do historycznych dokumentów musiał wynieść z domu, bo na naszym spotkaniu pokazuje mi kartkę, którą ojciec wysłał z okazji pierwszych urodzin do Polski, gdzie Thomas razem z mamą akurat odwiedzał rodzinne strony. W zachowanych pamiątkach znajduje się też informacja w firmowej gazecie dla pracowników fabryki Mercedes-Benz, w której oficjalnie złożono tacie gratulacje z okazji narodzin syna, wręczając dodatkowo 50 marek niemieckich. Szybko uświadamiam sobie, że Thomas to odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. Kolejne opowieści tylko mnie w tym utwierdzają, bo zanim zdążyłem się zorientować, wiem już sporo o jego rodzinie. Jego ojciec Kazimierz pochodzi z miejscowości Kiki-Kolonia w gminie Wartkowice (bardzo blisko obecnej autostrady A2 w województwie łódzkim). Do RFN trafił w 1981 r. Skorzystał wówczas z zaproszenia byłej sąsiadki z rodzinnej wsi. Przemiła kobieta, choć mieszkała w Polsce, miała niemieckie korzenie, a jej mąż po zaginięciu w trakcie wojny odnalazł się właśnie w Niemczech. Dlatego ona też zdecydowała się wyjechać do ojczyzny swoich przodków. Rodzina Wróbli miała u niej zawsze otwarte drzwi.
I tak tuż przed stanem wojennym pan Kazimierz postanowił wybrać się do heskiego Kassel. Gdy podjął decyzję, że z uwagi na sytuację polityczną w ojczyźnie już tam zostanie, zaczął szukać pracy. Mając skończoną szkołę mechaniczną i fach w ręku, którego nauczył się w Łodzi, zatrudnił się najpierw w lokalnym serwisie Volkswagena, a po jego nagłym zamknięciu, dzięki agencji pracy, otrzymał stanowisko w fabryce Neoplana. Kolejnym etapem, niemal spełnieniem marzeń było zatrudnienie w Mercedesie, który w Polsce miał status najlepszej marki świata. Tak zbudował sobie nowe życie w Stuttgarcie. Mama pochodziła z Wyrzysk i poznała tatę dzięki wspólnym znajomym. Wymiany listów zaowocowały zaproszeniem do Stuttgartu, gdzie jak się później okazało, Wiesława razem z Kazimierzem założyła nową rodzinę.
Owoce zaangażowania
Kariera zawodowa Thomasa to absolutnie nie jest dzieło przypadku. Studia z tytułem magistra skończył na historii, profil: źródła i interpretacje. Gdy pytam go o to, co sprawiło, że interesuje się taką tematyką, na blat stołu w muzealnej bibliotece kładzie dwa numery komiksu o Kapitanie Klossie. – To był mój pierwszy kontakt z historią i językiem polskim – mówi. Po chwili wspólnego śmiechu dodaje, że wychował się w Stuttgarcie, w dzielnicy Bad Cannstatt-Hallschlag. – To trochę taka warszawska Praga-Północ – dodaje. Chociaż w latach 90. nie zawsze było tam bezpiecznie, Thomas uwielbiał przechadzać się uliczkami tej najstarszej części miasta, pamiętającej czasy imperium rzymskiego. Oczywiście do czasów współczesnych przetrwało niewiele z czasów cesarzy rzymskich, ale odnajdywanie śladów różnych historii w okolicy domu było dziecięcym hobby Thomasa. Tak wciągnął się w badanie przeszłości. Przyjeżdżając co rok do Polski, też miał zajęcie. – W rodzinnym mieście mamy urodził się bowiem Wernher von Braun, twórca niemieckiego i amerykańskiego przemysłu rakietowego. To m.in. dzięki niemu Apollo 11 dotarł na Księżyc. Jako młody chłopak znalazłem i odwiedziłem dom w Wyrzysku, w którym się urodził – wspomina.
Jego dziadek ze strony matki, Edmund „Olek” Wojciechowski dostał Krzyż Odrodzenia Polski za zaangażowanie w sporcie. Stworzył miejski stadion w Osieku nad Notecią i wspierał młodzież w rozwoju fizycznym. Wspominając dziadka, Thomas pokazał mi jeden z medali, który co roku za udział w biegu imienia jego przodka otrzymują uczestnicy.
Po szkole średniej miał możliwość pracy w fabryce Mercedesa, co było marzeniem ojca. Thomas postanowił jednak pójść na studia, a potem trafił do firmy wyspecjalizowanej w badaniu historii przedsiębiorstw. Zdobyte doświadczenie idealnie przydało się w momencie, gdy na rynku pojawiła się oferta pracy w Archiwum Porsche. Na nowo utworzone stanowisko specjalisty do archiwizacji aktów i serwisu historycznego dostał się właśnie Thomas Wróbel.
Z sercem do marki
– Do pracy przyjeżdżam wcześnie rano, czasem nawet już o 6:30. Lubię mieć jeszcze na koniec dnia czas na załatwienie własnych spraw lub sport – mówi. Od 2018 r., gdy rozpoczął pracę w Porsche, przez jego ręce przeszły tysiące dokumentów i materiałów historycznych. Ponieważ nikt przed nim nie wykonywał zadań na tym stanowisku, Thomas od razu miał ręce pełne roboty. Do jego pierwszych zadań należało przejrzenie i oszacowanie jeszcze nieopracowanych dokumentów ze starego archiwum w Werk 3 (naprzeciw Porsche Museum). Było to około 500 kartonów z ośrodka badawczo-rozwojowego w Weissach. Jednocześnie zaczął też przeglądać zapomniane materiały archiwalne z innych oddziałów, między innymi w słynnym Werk 1. Skierował swoje kroki do piwnic budynku. W dużej wilgoci zalegały w nich dokumenty z początków firmy. W kartonach były jeszcze raporty z lat 20., a także finansowe podsumowania, począwszy od 1938 r. Najpierw zabrał się za ich konserwację, a następnie chronologiczne uporządkowanie każdej kartki i przypisanie jej do konkretnej teczki. – Z tego procesu jestem najbardziej dumny. Wraz z wieloma osobami zaangażowanymi w cały projekt uratowaliśmy dokumenty z początków przedsiębiorstwa – podkreśla.
W ramach swoich zadań Thomas weryfikuje też dokumenty dla wszystkich działów. Z szefem przeglądają również oferty aukcyjne, szukając wyjątkowych elementów z dziejów marki z Zuffenhausen. Zdarza się, że podczas odwiedzin w innych departamentach firmy znajdują historyczne perełki. Gdy jakiś dział przeprowadza się w nowe miejsce, Thomas wykorzystuje ten moment na sprawdzenie, czy do utylizacji nie zostały skierowane istotne z jego punktu widzenia archiwalia. To dotyczy nie tylko biur w Stuttgarcie, ale także zakładu w Ludwigsburgu i centrum rozwojowego w Weissach. Z tego drugiego co dwa tygodnie przychodzi mailem lista, na której znajdują się zewidencjonowane w magazynie dokumenty i przedmioty, które trafią do zniszczenia. Wybrane są kierowane do Porsche Museum – prototypy do kolegów z działu pojazdów, a mniejsze części bądź materiały źródłowe do pomieszczeń, które są drugim domem Thomasa.
W pracy Thomas współpracuje ze swoimi przełożonymi i kolegami, z których każdy zajmuje się swoją działką. Jak wygląda proces poszukiwań w archiwizowanych przez lata zbiorach, mogę przekonać się na konkretnym przykładzie. Jadąc z wizytą do Thomasa, uznałem, że z osobą o polskich korzeniach najciekawiej będzie poszukać śladów Polski w archiwach Porsche. Wybór padł na spektakularne zwycięstwo Sobiesława Zasady i Jerzego Dobrzańskiego w słynnym Gran Premio Argentino w 1967 r., czyli tuż po zdobyciu drugiego tytułu mistrza Europy. O tym sukcesie w Polsce rozpisywały się wszelakie gazety, a równie wiele powiedziano na ten temat także w zagranicznych stacjach radiowych i mediach. O wybitnej postawie Polaków w Porsche 911 wiedział wówczas cały motoryzacyjny świat. W fabrycznym Porsche, choć zarejestrowanym w Krakowie, nasz najlepszy kierowca pędził przez argentyńskie trasy ze średnią prędkością ponad 140 km/h, pokonując m.in. lokalnych matadorów w postaci Cacho Fangio (syna słynnego Juana Manuela) czy Eduarda Rodrigueza Canedo. Co na ten temat zachowało się przy Porscheplatz 1? O niektórych z tych artefaktów przeczytacie tutaj po raz pierwszy.
Historia zatacza koło
Informacja o zwycięstwie Porsche na mecie w Junín szybko dotarła do Stuttgartu. To był niespodziewany, ale wielki sukces również dla niemieckiej marki. Do Stuttgartu prędko przesłano teleksem czarno-białe zdjęcie wpadającego na metę czerwonego Porsche 911 S z numerem 405. Trafiło prosto do magazynu, który właśnie czytacie, tylko wydania ze stycznia 1968 r. Jeden z jego egzemplarzy znajduje się w muzealnym archiwum. „Christophorus” poświęcił sukcesowi polskiej załogi trzy strony. Dodatkowo stworzono na bazie innej fotografii z rajdu okolicznościową reklamę.
Umieszczoną w magazynie reklamę wydrukowano także w formie popularnych wówczas plakatów. Czy choć jeden zachował się w archiwach marki? Na to pytanie odpowiada nam Tobias Mauler, który zajmuje się historycznymi reklamami i afiszami. W pomieszczeniu, w którym stale monitorowana jest temperatura i wilgotność, stoją metalowe szafki z szufladami. To w nich mieszczą się słynne plakaty informujące odbiorców o nowych modelach oraz zwycięstwach w słynnych wyścigach i rajdach. Tobias dokładnie wie, w której z nich trzeba szukać śladów „argentyńskiego tanga”. Wraz z Thomasem szybko odnajdują oryginał w języku niemieckim, a także kopie w angielskiej i hiszpańskiej wersji językowej. Na każdej z nich widać „polskie” auto obserwowane przez kibiców i nazwisko Zasada.
Taki sukces nie mógł też ujść uwadze działu prasowego. Po zwycięstwie szybko powstała informacja prasowa. Thomas odnalazł ją w dokumentach z 1967 roku. Duży napis na górze strony „Presse-Mitteilung” świadczy, że to komunikat skierowany do mediów: „Zasada przybył, zobaczył i zwyciężył!” Dwustronicowy dokument zapisany od góry do dołu pismem maszynowym szeroko opisuje walkę na trasie i poszczególne etapy maratonu. Porsche chwaliło się, że był to debiut 911 na trasie tej imprezy. Moją uwagę przyciągnął także zapis imion i nazwisk naszych rodaków – Sobieslav Zasada i Jerge Dobrzanski. W teczce są też publikacje o kolejnych sukcesach Zasady w rajdach, m.in. z tygodnika „Motor” i dziennika „Słowo Powszechne”.
Archiwa Porsche to także niesamowity zbiór fotografii. W kolekcji natrafiamy na zdjęcia, prawdopodobnie ze spotkania z dziennikarzami w siedzibie Porsche. Pan Sobiesław opowiada o przygodach na trasie Gran Premio Argentino. Przed rozmówcami na stole leżą gazety, w których znajdują się relacje z rajdu. W znalezieniu tych kadrów Thomasowi pomógł człowiek, który o archiwalnych zdjęciach Porsche wie wszystko. Jens Torner stworzył tę część archiwum od podstaw, a obecnie ją digitalizuje. Jego oczy widziały to, co nie śniło się nawet największym fanom marki.
Jak głębokie są zbiory archiwów Porsche, świadczy jeszcze jedno znalezisko. Gdy przeglądamy z Thomasem zdjęcia ze spotkania z mediami, na stole, wokół którego siedzieli rozmówcy, dostrzegamy dwa charakterystyczne pudełka. Thomas znajduje je wśród ważnych dla firmy przedmiotów, opisanych w inwentarzu. To ręcznie stworzone ceramiczne papierośnice, z logo marki i nazwami słynnych torów oraz imprez samochodowych. Po ich otwarciu charakterystyczny zapach unosi się jeszcze z resztek pozostałego w nich tytoniu. Detal, który pozwala poczuć tę niezwykłą historię każdym zmysłem.
Kiedy dyskutujemy o zdjęciach, odpowiedzialny za materiały filmowe Dieter Gross przegląda swoje archiwa. Z argentyńskiego maratonu nie udaje się niestety niczego znaleźć. Zasoby Porsche wciąż się w tej materii powiększają, więc może kiedyś uda się zobaczyć czerwone 911 S mknące po drogach Argentyny. Na osłodę oglądamy filmy z Rajdu Monte Carlo.
Na koniec pełnego wrażeń dnia poszukiwań spotykamy się jeszcze z osobą, która trzyma pieczę nad całością archiwów – szefem działu Frankiem Jungiem. To z nim konsultowane są wszystkie działania, a więc i na ten temat chciał zamienić z nami kilka słów. Swoje kroki kierujemy tam, gdzie skrywane są najważniejsze informacje, czyli m.in. karty produkcji poszczególnych samochodów, zwane kardexem. Dzisiaj objęte są szczególną ochroną i wykorzystywane jako dowody w sprawach potwierdzenia historii wielu wyjątkowych aut. Wśród nich odnajdujemy też dokumenty aut użyczonych przez Porsche do startów Sobiesława Zasady. Śladów polskich historii z wczesnego okresu jest w Porsche nawet więcej, niż mogłoby się wydawać. Odkrywając ten niewielki fragment, jestem przekonany, że jeszcze nie raz zajrzymy do innych szuflad, aby znaleźć w nich nieznane dotąd materiały.
Marzenia do spełnienia
Praca w takim miejscu jak archiwum oczywiście nie może nie mieć wpływu na życie prywatne Thomasa. – Marzysz o własnym Porsche? – pytam go. – Oczywiście! – odpowiada bez wahania. – Takie, jakie bym chciał, jest rzadko spotykane, nieoficjalne i niestety bardzo drogie. To 911 „ST”, czyli seria aut, które pojawiły się jeszcze przed powstaniem 911 Carrera RS 2.7. Badałem niedawno historię ich budowy i użytkowania i dlatego jeszcze bardziej się w nich zakochałem – dodaje. Na razie przy ekranie komputera postawił sobie model auta Gérarda Larrousse z Rajdu Monte Carlo w 1972 r., bo miniaturki 911 „ST” Zasady jeszcze oficjalnie nie wypuszczono. Ważne, żeby nie spuszczać wzroku z obranego celu. Jeżeli Thomas będzie do niego dążył z takim zapałem, jaki ma do odkrywania kolejnych kart historii Porsche, to jestem pewien, że w końcu go zrealizuje.