Z polskimi genami

Historia pewnego 911 W ten mroźny grudniowy dzień słońce chyliło się już ku zachodowi. Uliczki i place na warszawskim Powiślu zaczęły zapełniać rajdowe zespoły, ustawiające stanowiska serwisowe gotowe na przyjęcie załóg uczestniczących w Kryterium Asów Rajdu Barbórka. Pośród nich, nieco na uboczu, do swojego publicznego debiutu szykowało się pewne pomarańczowe Porsche 911.

   

Zanim wyjechało na słynny odcinek specjalny jednego z najbardziej kultowych rajdów samochodowych w naszym kraju, jeszcze w strefie serwisowej odwiedził je wyjątkowy gość. Człowiek, którego nazwisko rozgrzewa wszystkich miłośników historii sportu motorowego w kraju nad Wisłą i które znalazło się również na przednim lewym błotniku tego auta. Mowa o Sobiesławie Zasadzie, w momencie pisania tego tekstu już 92-letnim polskim mistrzu kierownicy, który tworzył nie tylko historię polskich rajdów, ale także przecierał szlaki tej dyscypliny dla Porsche. To były fabryczny kierowca producenta ze Stuttgartu, tytan jazdy zza Żelaznej Kurtyny, rajdowy mistrz Europy. To z jego książek wielu z nas uczyło się teorii szybkiej i bezpiecznej jazdy samochodem. Przy 911 w kolorze Blutorange akurat tego dnia nie pojawił się przypadkowo. Po zmroku miał wykonać pokazowy przejazd na słynnej ulicy Karowej, najpierw przyszedł więc po raz pierwszy obejrzeć zakończony projekt odbudowy samochodu, który od pierwszych dni znany jest jako Polskie Porsche.

Polskie Porsche:

Polskie Porsche:

Tak ochrzcił go Patryk Mikiciuk, gdy zapoczątkował nad nim pracę. Kto uważnie śledził profile na YouTube czy w mediach społecznościowych znanego polskiego dziennikarza telewizyjnego i miłośnika zabytkowej motoryzacji, temu Polskiego Porsche nie trzeba przedstawiać. Ale pewnie nie wszyscy jeszcze tę historię znacie. Spróbuję więc w zwięzłej formie przybliżyć, jak Polskie Porsche zakorzeniło się w kulturze motoryzacyjnej naszego kraju. Choć ta historia nadal trwa i jeszcze może nas zaskoczyć.

Każdy element poddano renowacji:

Każdy element poddano renowacji:

Trzy epoki 911

Każdy miłośnik Porsche doskonale zna opowieści, w których ktoś odnajduje zapomniany egzemplarz legendarnego samochodu sportowego. Są nawet tacy, którzy się w takich poszukiwaniach specjalizują i mają na końce niezwykłe odkrycia. Najczęściej wszystko zaczyna się od zapomnianego garażu, w którym pozostał podniszczony egzemplarz samochodu. Czasem jest to stara stodoła, w której kiedyś parkowała znakomita kolekcja. Innym razem po prostu opuszczony plac, na którym legendy motoryzacji zarosły krzakami.

Najczęściej ocena tego, z jaką generacją lub rocznikiem auta mamy do czynienia, jest prosta. Polskie Porsche było jednak naznaczone życiem najpierw w kraju rządzonym przez partię komunistyczną, a następnie w przaśnych latach 90. Dlatego, gdy Patryk natrafił na auto i postanowił się nim zająć, niewiele było wiadomo. O tym, jaką może skrywać historię, dowiedzieliśmy się dopiero po kompletnym demontażu.

Ponad 3 lata remontu:

Ponad 3 lata remontu:

Grafitowe 911 na pierwszy rzut oka wyglądało jak szalony koktajl z pierwszej serii, modelu G, wersji Turbo i rodzimych zabiegów tuningowych. Z dokumentów wynikało jednak, – co ważne – że samochód był w Polsce od przełomu lat 60. i 70. To niezwykła rzadkość! W dodatku nadal zarejestrowany był na czarnych tablicach rejestracyjnych WXF 375F. Ponad trzy lata temu auto trafiło do warsztatu specjalizującego się w odbudowie zabytkowych pojazdów. Tego, co wydarzyło się dalej, nie spodziewali się nawet sami twórcy.

Na szczęście Patryk postanowił kręcić kolejne odcinki relacjonujące prace nad autem. Pomysł na odbudowę był prosty, bo auto miało stać się repliką legendarnej wersji 911 Carrera RS 2.7. Bazą była jednak iście wybuchowa mieszanka — poza metalowym nadwoziem okazało się, że wszystkie części upodabniające 911 do nowszych wersji wykonane były z kruszącej się już żywicy, poszerzenia nadkoli oczywiście nie były oryginalne, a wkłady reflektorów pochodziły od polskiego producenta Zelmot i miały zastosowanie w Syrenach, Warszawach i Żukach.

Ku czci Sobiesława Zasady:

Ku czci Sobiesława Zasady:

Sami rozumiecie, że skala prac musiała być ogromna. Kompletne ogołocenie karoserii przygotowujące ją do renowacji ujawniło jednak, że auto mogło brać udział w sporcie motorowym. Tomasz Burdakowski, odpowiedzialny za prace nad samochodem, ujawnił widzom z jednej strony ślady po przystosowywaniu auta do rywalizacji, jak i po uczestnictwie w zawodach. W jednym z odcinków Patryk i Tomek pokazywali np. nieseryjne wzmocnienie przedniej belki, ślady na elementach konstrukcyjnych po dodatkowych spawach oraz otwory w różnych częściach karoserii po montażu wyłącznika prądu czy wyposażenia pilota w postaci haldy. Z drugiej strony obróbka nadwozia uwidoczniła uszkodzenia sugerujące wypadki i długotrwałe użycie auta bynajmniej nie w warunkach drogowych. To był punkt zwrotny całego procesu, a o Polskim Porsche zrobiło się bardzo głośno. Trop padł na auto Sobiesława Zasady z Rajdu Polski w 1972 roku. Patryk zaczął rozmawiać z ludźmi pamiętającymi niesamowite czasy startów rajdowych Porsche w PRL, w tym z samym bohaterem największych sukcesów. Rozpoczęło się przeglądanie archiwalnych zdjęć, analizowanie dokumentacji czy sprawdzanie warstwa po warstwie (a było ich w sumie kilka) kolejności kolorów lakieru, które to nadwozie posiadało. To było wielkie śledztwo, w które zaangażowali się także widzowie i osoby spoza branży. Zadanie nie było i nadal nie jest proste, bo każdą z pojawiających się informacji trzeba przecedzić przez sito sytuacji politycznej i konieczności radzenia sobie w czasach, w których auta ze Stuttgartu dla Sobiesława Zasady były wręcz nienaturalnym zjawiskiem, a ich dokumentacja, o ile istnieje, jest odpowiedzią jedynie na wybrane pytania. We wczesnych czasach sportowego rzemiosła zmiany numerów rejestracyjnych czy nadwozia należały do regularnych praktyk, mącąc czasem historię wielu egzemplarzy.

Relacje na żywo:

Relacje na żywo:

W wieku 91 lat:

W wieku 91 lat:

Polskie zaangażowanie

Odbudowa parła jednak do przodu i Patryk stanął przed trudnym zadaniem wyboru specyfikacji historycznego auta, którą Polskie Porsche miało przypominać. Padło na najbardziej charakterystyczną odmianę z okresu startów Sobiesława Zasady w Rajdowych Mistrzostwach Europy, czyli 911 2.5 S z Rajdu Costa Brava z 1973 r. Jest więc sześć reflektorów na przedniej masce, szerokie felgi Fuchs i gładko poszerzone nadkola. Dziś już wiadomo, że nadwozie o numerach 11912069 w hiszpańskim klasyku nie startowało. Ale Patryk podkreśla, że choć na etapie wyboru pewności nie miał, to decyzji nie żałuje. Jako auto oddające hołd polskiemu kierowcy prezentuje się zdecydowanie najlepiej.

Historia i nadwozie to jedno, ale proces zakończenia odbudowy i wprawienia auta w ruch to kolejny z kluczowych etapów. W ten zaangażowało się także przedstawicielstwo Porsche w Polsce, chcąc pomóc w odbudowie jednostki napędowej. Grzmiący ze sportowego układu wydechowego sześciocylindrowy bokser to dzisiaj wizytówka tego egzemplarza.

Na pamiątkę:

Na pamiątkę:

Legenda za kółkiem

Znalezienie oryginalnego bloku silnika wydawało się Patrykowi „mission impossible”. A jednak się udało! Wtedy jego odbudową, czyli zadaniem o podobnym poziomie trudności, zajął się certyfikowany serwis Porsche Classic mieszczący się w Porsche Centrum Wrocław. Lista potrzebnych elementów była długa, a renowacja tych, które pozostały, nie należała do łatwych. Niezbędne były elementy z klasycznego katalogu części i ciężka praca serwisu. W połowie zeszłego roku silnik ożył. W trakcie pokazowego przejazdu w grudniu ubiegłego roku mógł pochwalić się pracą na najwyższych obrotach, ciesząc w tym czasie rajdową publiczność i wywołując uśmiech na twarzy Sobiesława Zasady. Pomarańczowe 911 wzbudziło w krakowianinie także nostalgiczne wspomnienia. Jeszcze w strefie serwisowej, gdy przednią maską obciążoną reflektorami podparto drewnianym kijkiem, mistrz wzruszył się, że tak to dokładnie wyglądało niemal 50 lat temu.

Jedno jest pewne. Wczesna historia Polskiego Porsche jest zagmatwana, ale z pewnością związana z naszym krajem. Patryk Mikiciuk nie ma wątpliwości, że jest to jeden z samochodów, który występował na rejestracjach 77-07-KW, czyli numerach wielkiego mistrza. Choć nie wszystko jest wiadome, to projekt Polskie Porsche pokazał, jak wielka jest siła internetu i kontaktów międzyludzkich oraz jak wiele fascynujących informacji można odnaleźć, gdy rozpocznie się takie poszukiwania. Projekt przyciągnął do tematu historii motoryzacji, sportów motorowych czy renowacji pojazdów setki tysięcy Polaków w różnym wieku i finalnie pozwolił zobaczyć Sobiesława Zasadę za kierownicą rajdowego Porsche pędzącego po kultowym wiadukcie na Karowej. W takich okolicznościach na pytanie, czy projekt się udał, każdy może odpowiedzieć sobie sam. 

Piotr Sielicki
Piotr Sielicki