Jeden na milion

Niezwykły gość Porsche Parade Na pierwszy rzut oka wygląda zwyczajnie, nie ma w sobie niczego, co natychmiast przyciągałoby wzrok, a mimo to jest jedyne w swoim rodzaju, wyjątkowe i niepozwalające o sobie zapomnieć. To milionowe Porsche 911, które odwiedziło ostatnio Polskę, będąc gwiazdą równie niezwykłego wydarzenia, jakim była tegoroczna Porsche Parade.

   

Gdy na płytę stadionu PGE Narodowy wjeżdża po kolei ponad sto egzemplarzy Porsche, wybór tego jednego, który otrzyma nieoficjalne miano „naj”, jest bliski niemożliwemu. Kto ośmieliłby się porównywać ze sobą białe 918 Spyder, czerwoną Carrerę GT, czy różne generacje i konfiguracje 911 GT3. Mimo euforii uczestników parady oraz fanów marki gromadzących się wokół powyższych aut, pewien egzemplarz 911 wzbudzał szczególnie duże zainteresowanie.

Miał on to szczęście, że na linię produkcyjną wjechał jako milionowy egzemplarz ikony z Zuffenhausen. W centrali dobrze wiedzieli, że zbliża się ten moment, dlatego jego specyfikacja nie pozostała przypadkowa, a zamówienie na tę kwotę produkcyjną nie zostało przypisane jednemu z tysięcy klientów na świecie, tylko trafiło do centrali i co ważniejsze aprobaty samego dr. Wolfganga Porsche. Specyfikacja milionowego 911 musiała być wyjątkowa i łączyć współczesność z tradycją modelu, na którym opiera się ideologia marki.

Jak ryba w wodzie:

Jak ryba w wodzie:

Kalkulacja trasy

Plan tegorocznej parady Porsche idealnie wpisał się w charakter naszego bohatera zarówno pod względem zróżnicowania rodzajów dróg, jak i odwiedzanych miejsc. nadal nie dowierzam, że piszę te słowa, bo jazda tak ważnym dla historii marki autem i to po polskich drogach brzmi dość abstrakcyjnie, ale to wydarzyło się naprawdę. Trasa z Warszawy do Pabianic pozwoliła na autostradzie spokojnie zaznajomić się z naszym gościem, a potem dała możliwość pełnego rozwinięcia skrzydeł.

Zielone 911 pomalowane lakierem Irish Green, ściśle nawiązującym do takich, którymi pokrywano ten model w latach 60., wygląda może niepozornie, ale to tylko złudzenie. Za tylną osią mieści się bowiem sześciocylindrowy bokser o mocy 450 KM, pochodzący z wersji GTS, a do tego połączony z manualną 7-biegową skrzynią biegów przenoszącą moc wyłącznie na tylne koła. Wszystko to sprawia, że milionowa 911 jest bardzo analogowa w swojej nowoczesności, ma wielkie możliwości, ale przypomina też o tym, że kluczowa w jeździe samochodem jest osoba siedząca na lewym fotelu.

Kiedy trzyma się kierownicę z drewnianym wieńcem i patrzy na deskę rozdzielczą wykończoną tym samym materiałem, wrażenie jazdy autem jakby z minionej epoki tylko się potęguje. To wręcz bajkowe, że nowoczesny samochód, może dawać tyle wrażeń i wspomnień z przeszłości.

Żnin jak Zuffenhausen

Milionowe 911 stworzyły detale. Złoty napis Porsche i nazwa modelu na tylnej klapie, felgi Carrera Sport, czy tapicerka w pepitkę to kwintesencja klasyki w dwudziestopierwszowiecznym wydaniu. Po zachodzie słońca, gdy pierwszy dzień parady dobiegał końca, liczniki w chromowanych ramkach zaczęły podświetlać się na zielono, dokładnie tak, jak w pierwszym 911. To wtedy Nr. 1 000 000 zaparkował wśród przemysłowych budynków z czerwonej cegły, niemal jak pierwsze 911, które opuszczały ściany Werk 2. Nie było to oczywiście Zuffenhausen, a kompleks hotelowy Arche Cukrownia Żnin, który mimo przebudowy zachował swój industrialny charakter.

W tym momencie było już wiadomo, że zielona „jedenastka” polubiła się z polskimi drogami. Po setkach kilometrów, w których trakcie w trybie Sport z układu wydechowego wybrzmiewało przemiłe bulgotanie, mogła jednak nieco odpocząć. W końcu kolejnego dnia czekała ją droga nad morze, bo finał Porsche Parade miał odbyć się na festiwalu Salt Wave na Półwyspie Helskim. Dla niej każdy kilometr był odczuwalny, bo wyjeżdżając z bramy warszawskiego stadionu, miała na liczniku tylko 8000 km.

Stworzone z detali:

Stworzone z detali:

Miłość z wzajemnością

Milionowe Porsche 911 to auto, które odsiewa miłośników Porsche od najwierniejszych fanów. W trakcie jazdy było to widać w oczach przechodniów i innych kierowców. Większość zwracała na samochód uwagę, po prostu jak na przyciągającą wzrok ikonę motoryzacji. Ale raz na jakiś czas trafiał się ktoś, kto ewidentnie nie dowierzał własnym oczom. Ich wzrok zdawał się krzyczeć: czy to właśnie ta sztuka? Ta, którą widzieli tylko w prasowych materiałach? Tabliczka znamionowa na słupku B rozwiewała wątpliwości. Milionowe 911 pokochało Polskę ze wzajemnością.

Piotr Sielicki
Piotr Sielicki