Niedoścignione

Porsche Polska – Wyczynowe Porsche w PRL-u: Były jak statki kosmiczne przybyszy z innej planety. Przewyższały polskie samochody sportowe w każdym, nawet najmniejszym aspekcie technicznym. Ich kierowcy byli za to bohaterami kibiców wyścigów i rajdów.

  

Poznański gentleman

Adam Smorawiński w Polsce kojarzony jest głównie z autami produkowanymi w Bawarii, ale na koniec swojej wyjątkowo udanej kariery kierowcy rajdowego i wyścigowego przesiadł się on z BMW do Porsche. I to nie byle jakiego, bo w oficjalnych zgłoszeniach i wynikach widnieje najbardziej emocjonująca wersja modelu 911, jaką można było sobie tylko wyobrazić. Chodzi oczywiście o model Carrera RS, który Smorawiński wykorzystywał zarówno w rundach Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, jak i Wyścigowych Samochodowych Mistrzostw Polski, co oznacza, że pędził nim od odcinków specjalnych na Dolnym Śląsku po tor w Toruniu. Sukcesów za kierownicą auta o numerach 09-29-PV odniósł znacznie więcej w tej drugiej dyscyplinie, zdobywając tytuły mistrzowskie np. równolegle w dwóch klasach.

Celebracja zwycięstwa:

Celebracja zwycięstwa:

Rozrywka na mistrzowskim poziomie

Mimo, że nie wiadomo o nim wiele, śmiało można nazwać go najbardziej barwną postacią świata polskich wyścigów w drugiej połowie lat 70. Swoje Porsche 911 Carrera potrafił przywieźć na tor, na lawecie podpiętej pod Rolls-Royce’a (!), a po zwycięstwach fetować je niczym słynny James Hunt, czyli w towarzystwie pięknych kobiet i alkoholu. Jego auto również należało do nietuzinkowych, bo w 1978 r. wyglądało ono podobnie do topowych wersji 934, posiadając pod koniec zmodyfikowany przedni zderzak, poszerzone nadkola oraz tylną klapę z ogromnym spoilerem. Damm okazał się wówczas najlepszy w klasie 6, podobnie jak Smorawiński, reprezentując Automobilklub Wielkopolski, bo z tego rejonu Polski się wywodził. Damm jak szybko pojawił się w WSMP, tak też szybko zniknął, pozostawiając za sobą aurę, która żyje w głowach kibiców, mimo, że często nie pamiętają oni nawet jego nazwiska.

Dwie polskie załogi:

Dwie polskie załogi:

Chwała za życia

Włodzimierz Markowski został bohaterem na długo przed startami Porsche w rajdach samochodowych. Był bowiem Powstańcem Warszawskim i spikerem w radiostacji „Burza”. Odwagi, tak potrzebnej w rajdach, więc mu nie brakowało. Po tym, jak z motocykli przesiadł się do samochodów, największe triumfy święcił właśnie w Porsche, a dokładnie w modelu 912. W latach 1967-1971 wersją z 4-cylindrowym silnikiem, pilotowaną przez Stanisława Dalkę lub Jacka Stawińskiego wygrał m.in. Rajd Dolnośląski czy Rajd Mazurski. Wielokrotnie częściej stawał też na podium swojej klasy. W 1968 r. wspólnie z Marianem Wangratem wystartował w słynnym Rajdzie Monte Carlo. Do mety niestety nie dotarł, ale ta impreza potrafiła pokonać nawet najlepszych. Koledzy po fachu, wśród których był raczej najstarszy, nazywali go Dyzio. Jak często wspominają, można go było poznać przez jego nietypową sylwetkę za kierownicą, gdyż wychowany na ściganiu się motocyklami, w aucie siedział mocno do przodu i wychylał się na zakrętach. Białe 912 często grało też w filmach, np. „Motodrama” czy „Przekładaniec”. Włodzimierz Markowski odszedł w 2009 r. Jak widać na poniższym zdjęciu, 912-tka zagościła też w centrali Porsche w Zuffenhausen.

Piotr Sielicki
Piotr Sielicki